Rozdział 2
*Violetta*
Gdy dojechałam do szpitala, poszłam na recepcje zapytać się,
gdzie leży Leon Verdas. Pielęgniarka powiedziała, że w Sali numer 16. Pobiegłam
w jej stronę. Gdy chciałam do niej wejść na złość zadzwonił tata.
V: Cześć tato! Nie mogę…
G: Viola! Gdzie ty jesteś?!
V: W szpitalu!
G: Co?
V: Leon tam jest! Przepraszam nie
mogę rozmawiać! Pa!
G: Viola!!!
Weszłam do sali, Leon był w śpiączce. Miałam wrażenie, że moje
serce łamie się na pół, gdy widziałam, w jakim jest stanie. Stałam przy jego
łóżku, patrzyłam się na niego i płakałam. Nagle do sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry –powiedział
-Dzień dobry –wydusiłam z siebie
- Kim pani jest? –zapytał
- Jestem jego dziewczyną.
–odpowiedziałam
- Co mu jest? –spytałam
- Na szczęście pan Verdas żyje!
Nadal jest w śpiączce, ma złamaną nogę, nie dziwne po takim wypadku. Możliwe,
że jak się obudzi nie będzie nic pamiętał przez jakiś czas, ponieważ ma wstrząs
mózgu.
–objaśnił lekarz
Wybuchnęłam płaczem i wyszłam na chwilę z sali. Pielęgniarka
przyniosła mi proszki na uspokojenie. Następnie wróciłam do sali, usiadłam na
krześle obok łóżka Leona i złapałam go za rękę. Jego klatka piersiowa podnosiła
się i opadała w równym tempie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz