Rozdział 2
*Violetta*
Gdy dojechałam do szpitala, poszłam na recepcje zapytać się,
gdzie leży Leon Verdas. Pielęgniarka powiedziała, że w Sali numer 16. Pobiegłam
w jej stronę. Gdy chciałam do niej wejść na złość zadzwonił tata.
V: Cześć tato! Nie mogę…
G: Viola! Gdzie ty jesteś?!
V: W szpitalu!
G: Co?
V: Leon tam jest! Przepraszam nie
mogę rozmawiać! Pa!
G: Viola!!!
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPfviTEvwxc1d1jQ0QDc-DNP4Kmlk4aB_GQRa0Ot1RIADPIg6G29QWlwhTdo9lpxATpBzj04DK2jLA_sFJ9oq3Uq9s1Ufc8Ol1ys-O-Of1R1u-5jjyEyp363ReNe27OkSDz3qPR_H-mcfD/s1600/smutek.png)
- Dzień dobry –powiedział
-Dzień dobry –wydusiłam z siebie
- Kim pani jest? –zapytał
- Jestem jego dziewczyną.
–odpowiedziałam
- Co mu jest? –spytałam
- Na szczęście pan Verdas żyje!
Nadal jest w śpiączce, ma złamaną nogę, nie dziwne po takim wypadku. Możliwe,
że jak się obudzi nie będzie nic pamiętał przez jakiś czas, ponieważ ma wstrząs
mózgu.
–objaśnił lekarz
Wybuchnęłam płaczem i wyszłam na chwilę z sali. Pielęgniarka
przyniosła mi proszki na uspokojenie. Następnie wróciłam do sali, usiadłam na
krześle obok łóżka Leona i złapałam go za rękę. Jego klatka piersiowa podnosiła
się i opadała w równym tempie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz